Ok, trochę się pożalę. Najpierw miałam napisać o serialach na które czekam w 2017 roku, ale z początku stycznia zrobił się nagle koniec marca. Nie będę pisać sztandarowego „jak ten czas szybko leci”, bo wszyscy to wiemy, szczególnie jeśli dzieje się tak dużo jak u mnie ostatnio. Co gorsza, napisałam połowę tekstu, ale życie mnie oszukało po raz kolejny – jakimś cudem się skasował i tyle go widziałam. Niemniej jednak, tematu o serialach wartych obejrzenia nie chcę odpuszczać, więc no nie wiem, napiszę po prostu o moich ulubionych. W sumie i tak trzeba czekać na kolejne sezony w prawie każdym przypadku, więc wyobraźmy sobie, że serialowy początek roku jeszcze się nie skończył, a ja piszę to w idealnym momencie 😉
No dobra, to przejdźmy do wstępu numer 2 – zapraszam na post o serialach, których kontynuacji nie przegapię w 2017 roku 😉
.
1. Stranger Things
.
W zeszłym roku przebojem wdarł się w serca ludzi, których dzieciństwo przypadało na lata 80. Ja z tamtej dekady nie pamiętam zupełnie nic, bo urodziłam się dopiero pod koniec, ale klimat serialu faktycznie łapie widza mocno i trzyma skutecznie.
„Klimat” to zresztą słowo klucz, bo historia jest naiwna i prosta. Wiecie, z gatunku tych, w których „gang” dzieciaków jest zawsze dwa kroki przed dorosłymi, a na końcu okazuje się, że tego potwora jednak nie zmyślili.
Stranger Things opowiada historię poszukiwania zaginionego chłopca przez jego bliskich. Okazuje się, że w grę wchodzą potwór, telekineza i inne siły z jakimi nikt z bohaterów wcześniej się nie spotkał. Mamy zarówno statecznych, ułożonych mieszkańców małego miasteczka, jak i ludzi totalnie pogubionych w życiu. Poruszone są tematy radzenia sobie (bądź nie) ze stratą, przemiany człowieka i krzywdy niewinnych. W tle, obrazu dopełnia zły, wiecznie knujący za plecami obywateli rząd.
Fajnie nakręcony, efekty specjalne nie odrzucają. Warto obejrzeć. Obok „House of Cards” i „Orange is the new black” jest to jak dla mnie najlepszy serial Netflixa. Jedną z głównych ról gra Winona Ryder, a czwórka najmłodszych bohaterów kradnie serce.
Drugi sezon startuje 31 października
.
2. House of Cards
.
Skoro już mowa o serialach Netflixa, to przypuszczam, że tego konkretnego nie trzeba nikomu przedstawiać. Frank Underwood (Kevin Spacey) przechodzi drogę od senatora do prezydenta USA, stosując coraz bardziej niemoralne chwyty i posunięcia. Przedstawione są kulisy działania elit waszyngtońskich, metody rozwiązywania kłopotliwych dla nich spraw, manipulacji społeczeństwem i inne niezbyt odkrywcze, ale ciekawe i trzymające w napięciu polityczne gierki. Byle tylko nie brać ich zbyt dosłownie 😉
W tej chwili głównie czekam aż Frankowi, który jest podręcznikowym psychopatą, tytułowy domek z kart wreszcie się posypie (swoją drogą ta postać ma bardzo ciekawy profil psychologiczny, takich jak on w polityce nie brakuje). No i oczywiście Claire ma fajne ciuchy 😉
Piąty sezon 30 maja
.
3. Pozostawieni
.
Któregoś dnia, nagle zniknęło z naszej planety 2% ludzi. Niby niewiele, ale wystarczy, żeby zapanował chaos. Nie wiadomo dlaczego zniknęli, ani co się z nimi stało. Serial opowiada o tym, co mogłoby się wydarzyć z ludźmi, którzy pozostali, o radzeniu sobie z nagłym opuszczeniem, traumą i szokiem. Akcja zaczyna się po 3 latach od pamiętnego dnia, gdy wydawałoby się, że tytułowi „pozostawieni” pomału zaczynają żyć na nowo.
Polecam, jeśli lubicie gęstą atmosferę tajemnicy, emocje i poszukiwanie drugiego dna.
Sezon trzeci rusza 16 kwietnia.
.
4. Gra o Tron
.
Pozwolicie, że odpuszczę sobie opisywanie fabuły, bo chyba zna ją każdy, a ja wspominam o GOT z kronikarskiego obowiązku 😉
Jeśli chodzi o książki Martina to utknęłam gdzieś w połowie 3 tomu, czyli w „Nawałnicy Mieczy”. No a potem przerzuciłam się na serial, który i tak już, jak wiemy, prześcignął w fabule „Pieśń Lodu i Ognia”. W każdym razie obejrzę siódmy sezon, ale bez nadmiernego entuzjazmu, bo mam wrażenie, że nieźle się ostatnio rozmemłał.
Natomiast mam kilka powodów, by nie odpuszczać:
1. Jon Snow (i niech mi nikt nie mówi, że spiskowa teoria L + R = J jest nieprawdziwa 😉 ),
2. Tyrion Lannister – moja ulubiona postać od zawsze, na zawsze i niech mu się wiedzie,
3. genialny klimat północy, Czarny Zamek i ogólnie wszystko za Murem,
4. smoki <3
5. naiwna nadzieja, że ktoś w końcu utłucze panią Daenerys (nadzieja, w przeciwieństwie do Dany, umiera ostatnia)
6. i jeszcze jestem ciekawa jak tam poradzi sobie Arya.
Siódmy sezon rusza, równo za 3 miesiące, czyli 25 czerwca
.
5. Bates Motel
.
Lubicie Hitchcocka? Oglądaliście „Psychozę”? Serial nawiązuje właśnie do tego słynnego filmu mistrza grozy.
Co prawda, akcja dzieje się w dzisiejszych czasach, ale opowiada o dzieciństwie Normana Batesa, który razem z matką przeprowadza się do Kalifornii, aby zacząć nowe życie. Wszystko ma się ułożyć idealnie. Zaczynają wspólnie prowadzić tytułowy motel i liczą na ustatkowanie. Czy tak będzie? Cóż, psychika Normana może zacząć sprawiać problemy…
Bardzo lubię w tym serialu dobrze oddaną, małomiasteczkową atmosferę. Jest ona na wskroś przesiąknięta lokalnymi układami i układzikami, wśród których ciężko odnaleźć się osobom z zewnątrz. Co tu dużo mówić, tam nic nie jest takie, jakie się wydaje. Łącznie z głównymi bohaterami. Razem z nimi, odkrywamy co i rusz kolejne niebezpieczeństwa w tym sennym, z pozoru normalnym świecie. Bywa strasznie, bywa śmiesznie, czasem wzruszająco. A to wszystko zanurzone jest w przyjemnym klimacie retro, będącym odwołaniem do pierwowzoru z lat 60.
Piąty, ostatni sezon ruszył kilka tygodni temu:)
.
6. Fargo
.
Są już 2 sezony, ale ja na razie widziałam tylko pierwszy. Serial skupia się na różnych gangsterskich perypetiach w małym miasteczku gdzieś na szarym końcu USA. Tak, znowu Paulina + małe miasteczka.
Mamy też w tym wszystkim głównego bohatera. Agenta ubezpieczeń, przedstawionego jako pantoflowaty nieudacznik, którego wszyscy tyrają. No i żyje sobie tak zagryzając zęby, do czasu aż coś w nim nie pęknie. A gdy to się stanie, akcja nabiera tempa.
To jest serial nie tylko o tym ile może znieść człowiek i o złu, czającym się gdzieś pośród zaśnieżonych pól Minnesoty. Pokazuje nam też, że sprawiedliwość czasem nie odpuszcza.
Pierwszy sezon jest dynamiczny, dosadny i dość brutalny, a postaci wielopłaszczyznowe. Bywają jednocześnie ofiarą, ale też katem. Fargo udowadnia, że zło potrafi bardzo wpłynąć na człowieka, szczególnie na zagubionego.
Otulony jest mroźną aurą, która w połączeniu z pięknym krajobrazem tworzy niepowtarzalną atmosferę. Lubię takie obrazy. Nie da się ukryć, że jest coś przyciągającego w pejzażach północnych Stanów Zjednoczonych.
Rolę ciapowatego ubezpieczyciela gra (znany z Hobbita) Martin Freeman, a czarny charakter wykreował Billy Bob Thornton. Obaj są bezbłędni. Szkoda tylko, że pierwszy i drugi sezon tworzą odrębne, zamknięte historie. Z żalem rozstawałam się z nimi po 10 odcinkach.
.
To by było na tyle jeśli chodzi o serialowe plany. Dodatkowo polecam jeszcze Westworld i Taboo, ale ich kontynuacje zobaczymy dopiero w przyszłym roku, więc póki co nie załapały się do dzisiejszego zestawienia.
.